Rozstajemy się więc. Tak, w każdym możliwym sensie tego słowa. Szymek jedzie na zachód, spełniać swe marzenie z dzieciństwa o Machu Picchu, ja jadę na wschód w stronę Europy, zobaczyć jedno z najpiękniejszych – według New York Timesa – miejsc na Ziemi. Szymek swoją podróż planuje na kolejne 2 miesiące, ja tylko na następny tydzień. Szymek będzie opisywał swoją podróż na swoim blogu, będzie na pewno bardzo emocjonująca, bo zamierza przemierzyć kilka co najmniej krajów. Myśli o Boliwii, Peru, Chile, Argentynie, Urugwaju… Będzie też na pewno emocjonująca, bo Szymek zaczął uczyć się hiszpańskiego ze mną jakiś tydzień temu. Będzie też na pewno emocjonująca, bo Szymek zamierza jeździć stopem. A jak powiedział Claudio – typowy Brazylijczyk – dla kogoś takiego jak Szymek to na pewno by się nie zatrzymał. Blog Szymka tutaj: http://hrabia.geoblog.pl/podroz/13415/ameryka-poludniowa-2010 Będzie emocjonujący też dlatego, że Szymek ma aparat i robi super zdjęcia, a ja wyruszam dalej bez aparatu już. Strasznie hipisowskie takie jeżdżenie bez aparatu, dziwnie się z tym będę czuć. Więc rozstajemy się. Mocjany się zaręczyły w Argentynie, my się rozstajemy, ach, te podróże.
„Human beings, with their existencial drama – geniuses, vagabonds, or saints – it is the key, the missing link in evolution” (jeszcze jeden cytat z Lucio Costy na wyjazd z Brazylii)