Rejs jak z zurnala. Dywany jak w meczecie. Kanapy jak w lepszej Organzie. Basen. Bary. Dyskoteka. Centrum game-boyowe. Kino. A wszystko wielkie jak Titanic. Przeanalizowalysmy ten film i Tragedie Posejdona na kazda feralna okolicznosc i zawsze wiedzialysmy, gdzie jest najblizsze wyjscie ewakuacyjne. A jakie widoki! I wiatr! Poprosilam przed wylotem o wielki wiatr, ale bez deszczu. I co chcialam, dostalam; I nie jakas morska bryze, ale wiatr, ktory zrywa okulary z glowy, japonki z nog i porywa dwuosobowe materace w sekunde. Bossko.
Wlochy powitaly nas przewesolym kierowca autobusu miejskiego, ktory zywiolowo prowadzil autobus, zywiolowo caly czas nawijal po wlosku, zywiolowo upychal ludzi w autobusie namawiajac, by nie kupowali biletow i zywiolowo powtarzal slowo Lublin, gdy dowiedzial sie, ze jestesmy z Polski. No i zywiolowo podczas jazdy szukal i pokazywal nam polskie smsowe zyczenia na zeszloroczne swieta.
Chyba polubimy sie z Wlochami.