Jak już wspominała Ewa, Fobiczny Eric miał dwie denerwujące przypadłości. I o ile jego metrofobia była nawet słodka, to druga rzecz była dla nas - turystek z krwi i kości - nie do zniesienia. Gdy wyjeżdżałyśmy bowiem, szczęśliwe, że zobaczyłyśmy wszystko w Paryżu, co najważniejsze, Eric zgasił nas swoim bezemocjanalnym wyrazem twarzy. Że przecież nie byłyśmy w Ogrodach Luksemburskich i na St. Germain. To coś jak Bazar Różyckiego czy Muzeum Literatury (jest na warszawskiej starówce, jakby ktoś nie wiedział).
Więc dobrze, powiedziałam, jak już jestem drugi raz, to zobaczę. I opowiem Wam, jak było w Ogrodach Luksemburskich. Byłam w Ogrodach Luksemburskich. To naprawdę wielkie przeżycie. Więc byłam w Ogrodach Luksemburskich, siedziałam w Ogrodach Luksemburskich, taka jak jestem, to byłam i siedziałam, a potem się zmęczyłam i stałam w Ogrodach Luksemburskich, stałam w Ogrodach Luksemburskich i widziałam. A teraz mówię - nie wiem, nie powiem Wam, bo nie wiem, nie wiem, jak było w Ogrodach Luksemburskich. Lecz mówię Wam - pojedźcie, postójcie i posiedźcie, bo nie warto nie być w w Ogrodach Luksemburskich.