Geoblog.pl    Szakirr    Podróże    Ameryka Południowa 2010    Dzis party na plazy, jutro szare bloki
Zwiń mapę
2010
24
lip

Dzis party na plazy, jutro szare bloki

 
Brazylia
Brazylia, Salvador
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11916 km
 
Wczoraj bylismy na party na plazy. Smiesznie jest z imprezami w takich malych miasteczkach, bo pojawiaja sie na nich dokladnie wszyscy, ktorych widzialo sie w ciagu dnia w miasteczku albo na plazy. Party bylo gorace, oswietlone malymi lampkami i halo wokol ksiezyca przeswitujacym przez palmy i pedzace po niebie chmury. Morze rozbijalo sie z calym impetem o brzeg, a kolorowa drewniana tancbuda rozbrzmiala tysiacem dzwiekow i emocji. W tancbudzie byl tez miedzy muzyka koncert reggae(tutaj 'hegi') na zywo, niezwykle energetyczny, goracy, brazylijski. Juz za chwile wszystko bedzie zupelnie inne. A juz zdazylam sie przyzwyczaic. Do piwa polewanego z jednej butelki do szklaneczek typu pussy size. Do widoku kobiet siedzacych pod kolorowymi domami. Do dzien dobry od kazdego przechodnia na ulicy. Do calowania sie w dwa policzki na przywitanie. Do palm. Do czerwonej ziemi. I do paru innych rzeczy. Moj dawny irlandzki znajomy Dave mial podobna sytuacje, gdy przeprowadzal sie do Polski. Samolot mial o szostej rano, a cala noc wczesniej spedzil na goracej imprezie na plazy w Barcelonie. Zaledwie kilka godzin pozniej stal na szarym polskim zimnym balkonie, palil papierosa i patrzyl na szare polskie zimne jesienne blokowiska. Nie wiem, jak to nazwac. Ale chyba wlasnie dlatego wole podrozowac autobusem, a nie samolotem tutaj. Chociaz i samolot ma swoj metafizyczny XXI-wieczny urok.

Teraz jestem z powrotem w Salvadorze. Host Marthy i Natalii podrzucil mnie pod dom Catherine okolo dziesiatej wieczorem. Catherine otworzyla mi drzwi rozanielona i nabzdryngolona. Gdy weszlam po schodach, zobaczylam, ze caly stol zastawiony jest brazylijskim alkoholem, a w kuchni odbywa sie lekcja samby. Gdzie nauczycielem jest oczywiscie Eni, a uczennicami dwie couchsurferki: Bea z Paryza i Elena z Wiednia. Czekali na mnie z kolacja, pytaniami na temat podrozy i z cieplym usciskiem. Noc przepiekna jak zwykle tutaj. Catherine pokazywala nam mnostwo niesamowitej muzyki, lekkiej, nienarzucajacej sie, a jednoczesnie tak mocnej. My tanczylismy. Duzo rozmawialismy. Czulismy, ze sie rozumiemy. A kuchnia w Salvadorze rozbrzmiewala tyloma jezykami: angielskim, portugalskim, hiszpanskim, francuskim, niemieckim. I czasem i polskim, gdy rozbrzmiewalo rzeskie 'na zdrowie'. Nie wiem, co wiecej napisac. Chyba tylko to, ze czuje sie, jakbym wrocila do domu. I ze spie w pokoiku Iana, na malutkim pietrowym lozku, ze sterta komiksow o kaczorze Donaldzie. Przepiekna ta ostatnia noc w Brazylii.

Ruszam w ostatni dzien w Brazylii, przy pogodzie mamy gdzies wspolnie pojechac. Ale tak zebym nie przegapila samolotu. W klasie premium, z dodatkowymi 15 centymetrami na nogi, lepszym daniem glownym, darmowymi sluchawkami i darmowym alkoholem do posilkow.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
sorka
sorka - 2010-07-26 17:24
Uznanie dla Catheriny i Eniego za ich otwarty dla ludzi dom.
 
 
Szakirr
Aleksandra S.
zwiedziła 7.5% świata (15 państw)
Zasoby: 103 wpisy103 67 komentarzy67 893 zdjęcia893 1 plik multimedialny1
 
Moje podróżewięcej
05.07.2010 - 25.07.2010