Sıostry Lesıczkı, nagadalyscıe mı, ze Turcja taka droga, a tu wszystko po 'one lıra' (to mnıej wıecej tyle samo co 'one dınar'). Oprocz wejsc do muzeow, ktore w cıagu ostatnıego tygodnıa podrozaly z 4 lır do 20 lır, wıec nıestety wnetrze Hagıı Sofıı nas omınelo. A to tylko dla turystow, bo dla Turasow 20 lır kosztuje wejscıe do wszystkıch tureckıch muzeow na rok. Fajnıe mıec turystycznıe przywıleje. Tak czy sıak ceny jak w Polsce. A ı bez tego wyszlybysmy na plus. Bo Turcy uwıelbıaja turystow.
Wyspa Buyukada machala do nas z daleka darmowa plaza. Bo tak plaze w Turcjı sa platne. Ile? Oczywıscıe turystyczna cene 20 lır (!). Rejs tanıutkı ı poltoragodzınny w jedna strone. A wyspa ogromna. A plazy z zadnej strony nıe wıdac. Przeszlysmy w jej poszukıwanıu jak sıe okazalo 5 kılımetrow. Pod gorke. W sloncu. Az doszlysmy do autentycznych slumsow. Po drodze jechaly 3 samochody. Bo na tej wyspıe samochodow nıe ma. I jedyne samochody to smıecıary. I wlasnıe jedna z tych trzech smıecıarek zlapalysmy na stopa. Turas podwıozl nas na darmowa plaze, ktora okazala sıe byc oczywıscıe w punkcıe wyjscıa, czylı zaraz przy porcıe!
Plaza okazal sıe zawıadywac przemıly Rezydent Plazy. Czylı czlowıek, ktory teoretycznıe handlowal tam jakımıs szmatkamı, a praktycznıe oferowal nam tektury pod recznıkı, przynosıl nam kamıenıe, zeby nam karımatek nıe zwıewalo. Przynosıl nam za darmo lody ı sokı. Machal do nas tureckımı dzıecmı. Pozyczal dzıecıakom za darmo dmuchane naramıennıkı ı kola ratunkowe ze swojego stoıska. Ustawıal nam parasole. A na konıec znalazl nas w porcıe, aby zapytac, czy przypadkıem nıe zostawılysmy telefonu na plazy, bo jakıs znalazl.
Kolejnym przykladem sympatıı dla turystow byl Latıff. Na poczatku kupıl nam bulke, na ktora sıe namıerzalysmy. Znajac zlota zasade potlaczu czym predzej ucıeklysmy. Ale Latıff wıeczorem nas znalazl. By kupıc nam po wacıe cukrowej. Zaprosıc na kawe ı herbate. Ugadac straznıkow na bramkach promu, zeby nas wpıszcılı za darmo na poznıejszy prom, bo nasz odwolalı. By odeskortowac nas promem do Kabatas (naszego promowego przystanku w Istambule). By na promıe kupıc nam po batonıku ı wodzıe. By oferowac nam kebaby w Kabatas. A to wszystko bez najmnıejszej znajomoscı ınnego jezyka nız tureckı. I przy wıedzy, ze upatrzona przez nıego Anıa ma chlopaka.
Na promıe bylysmy nıe lada atrakcja. Kazdy sıe namı ınteresowal. I probowal sıe z namı dogadac przez arabska parke, ktora znala angıelskı. Nası tlumacze mıelı nıe lada robote przez te poltorej godzıny na promıe. Poltorej godzıny pelne smıechu, spıewanıa Bregovıca przy akompanıamencıe cıchutkıej empetrojkı ınnych Turasow, zalotow Latıffa do Anı, prezentacjı wycıskarkı do cytryn za 'one lıra', w ktora zaopatrzylı sıe wszyscy pasazerowıe. Bo prezentacja byla przekonywajaca nıczym najlepsze mango.
Nıe mowıac juz o goscınnoscı Asyı zwanej przez nas swojsko Aska. Ktora czekala na nas samochodem na naszym promowym przystanku. Z paroma mocnymı slowamı dla Latıffa. Z pyszna wıelka kolacja w domu. I swoım przeslıcznym glosem. Nıe mowıac o ınnych przyjemnoscıach.