Widzisz te gory - mowi Ania - za nimi jest koniec swiata. Za nimi jest ogromna przepasc, wejdziesz na szczyt i wpadasz w nicosc.
Gdybym miala sobie wyobrazic koniec swiata, to wygladalby on jak Dikea. Naka miejscowosc po srodku niczego. Mala stacyjka w ksztalcie pudelka od zapalek. I male powolne zycie mieszkancow Dikei, dla ktorych bylysmy taka atrakcja, jakby zagoscil u nich sam David Hasselhof. Zawiadowca stacji, ktory opowiadal nam, ze tu kiedys tetnilo zycie, bylo mnostwo pociagow, ale teraz teb remont i jezdza tylko 3 dziennie. Inny pracownik stacji, ktory obdarowal nas brzoskwinka i po piwkiem. U wianuszek ludzi, ktory probowal sie z nami dogadac bez znajomosci jezyka. Starawa Cyganka, ktora nie mowila po rosyjsku od 5 klasy. Gang dyskotekowych podrywaczy z Macedonii w fabrycznie podartych dzinsach i laczkach z czubem. Wszyscy oni nie mogli zrozumiec, co turystki z Polska robia w malej miejscowosci na koncu swiata.