Grecja jeszcze na koniec przytupnela nozka 6 godzinami na stojaco w zapchanym pociagu z smierdzacym dziadem po srodku i dala nam spokoj. Czytaj: dala nam Christa. Naszego nowego hosta z Pireusu. Jego mieszkanie jest urzadzane pod couch surferow, sa napisy po angielsku w kuchni na szafkach, co gdzie jest. Szykuje tez specjalny pokoj dla couch-surferow, gdzie juz teraz gromadzi na scianie wpisy od ludzi, ktorych goscil. Wczoraj ugoscil nas salatka grecka, ktora po prawdzie nie jest grecka, i dwoma kolegami i ich samochodami i nocna przejazdzka po Pireusie. Sterla mial biale kabrio z biala skora w srodku i bialymi wykonczeniami. Czulam sie, jak w teledysku murzynskich raperow. Zabrali nas do eksluzywnej knajpy z wielkim niebiesciutkim basenem i widokiem na port jachcikow. Czulysmy sie zle, bo nie mialysmy make-upow, a w menu tez ich nie bylo. Wszystko zrekompensowal nam szalony Christo, krejzol jakich malo, ktory juz wymyslil dla nas ksywy: Asia The Salad (bo wpieprzyla najwiecej salatki), Heidi The Blondest (to ja, mowil wszystkim, ze jestem ze Szwajcarii) i You Look (to Ania, ktora w przeciwienstwie do zakutanych turczynek Wyglada).
Jak powstajemy do konca, to ruszamy na podboj Ruin!!