Pociag do Paryza z Nicei mialam upatrzony na 19.40, no i jak sie okazalo byl to jedyny mozliwy pociag po opoznieniu tego z Mediolanu. I to jeszcze byl to taki typ pociagu, na ktory nie ma miejsc na kilka dni przed wylotem. Ale okazalo sie, ze jest jedno jedyne miejsce, i to dla mnie. Zostalam ofamfarowana przez wszyskich sprzedawcow w kasach. Czulam sie jak wybraniec losu. I jak samotna podrozniczka, ktora nie musi spedzac samotnej nocy w Nicei. Jak na skrzydlach polecialam na plaze, gdzie mruzac oczy do slonca, wiedzialam, ze slonce swieci nad Nicea wlasnie dla mnie. I swiecilo tak do 19.40 - godziny odjazdu pociagu, kiedy to poznalam towarzysza mej podrozy do Paryza. Zawsze jest tak, ze jak sie dostaje miejscowke w pociagu, to dostaje sie w prezencie starego dziada ze smierdzacymi kanapkami na sasiednim siedzeniu. A ja dostalam innego samotnego podroznika, ktory wlasnie wracal z europejskiej podrozy do Paryza. Jaime (bo to Meksykanin) byl takze swiadkiem mojego szczescia przy kasach i zwatpil, bo stal za mna w kolejce, a tez chcial jechac do Paryza. Ale podszedl do kas na glupa. I okazalo sie, ze to JEGO BILET BYL OSTATNI. Nie wiem, czy oni mowia to wszystkim, zeby dobrze sie czuli. Czy to jakis eksperyment psychologiczny. Jaime zapewnial, ze nie, ze on dostal anulowany w ostatniej chwili bilet. Tak czy siak - ladnie slonce swiecilo dla mnie nad Nicea. No i dostalam swietnego towarzysza podrozy do Paryza.
A tak na marginesie: doplata do biletu z Nicei do Paryza byla tansza od jednego biletu komunikacji miejskiej w Paryzu. Drozyzny czas zaczac.