Jak w kazdej dobrej telenoweli bywa, czesc aktorow odchodzi, a czesc przychodzi. Tak jest i tu. Buczka i Ania juz w Polsce, a w tym odcinku pojawia sie nowa aktorka Ewa. Ewa jako rowniez pelnokrwista polonistka prowadzi swoj geoblog, ktorego mozna sledzic pod adresem: ampa.geoblog.pl Ewa pisze obszerniej i nie ma tylu zaleglosci. I korzysta z polskiego komputera, gdzie z nie jest zamienione z w, a z q, a m wykolegowane na koniec klawiatury. Jak mi sie sprzykrzy pisanie z patrzeniem na klawiature, to juz wiadomo wedlug jakiego klucza rozszyfrowywac geogblog.
Mieszkamy na Montrmartrze, ktory nie jest tak kolorowy jak w Amelii, ale dzieki jej duchowi, wszystko jakby niezwyklejsze. Mieszkamy u Erika, ktorego wspollokarorka okazala sie Polka Marta, ktora zeslal mi chyba Bog, bo tak bardzo potrzebowalam Polakow. Jedyni, ktorych dotad spotkalysmy to ekipa poparzona ekipa fire show w atenskim metrze. Takze Marta jak z nieba. Marta byla tu na Erasmusie, a teraz tu zostala na wakacje. Dzieki niej Paryz blizszy i bardziej niezwyly.
Dzis cudowny dzien. Z darmowym Luwrem - w piatki po 18 dla osob ponizej 26 roku zycia - i pytaniami, co sprawia, ze akurat do Mona Lisy nie mozna sie dopchac, a 17-wieczny holenderski Ostade zawsze samotny. Czemu wala tu takie tlumy, skoro tysiac razy widzialy w albumach, gazetach, podrecznikach. Kult Luwru nie rowna sie chyba z zadnym innym, choc tych -arcydziel- jak na lekarstwo. Notre-Dame w zlotej trojce najpiekniejszych kosciolow, jakie widzialam - ze sw. Witem z Hradczanow i Duomo z Mediolanu. Tak, mam slabosc do gotyku. Sylwestrowy pijany klimat w dzielnicy lacinskiej. I wino pod Wieza Eiffla ubranej w unijne swiatelka.
Ten Paryz cos w sobie ma.