Przechyla sie ku jesieni ziemia. Czuc dzis bylo zapach lisci na cmentarzu Pere-Lachaise. Zapach przemijania. W obszminkowanym grobie Oscara Wilde'a. W zardzewialym pomniku na grobie rodzinnym, ktory zaoszczedzil pieniadze na gorszej jakosci zelastwie. W glosie dwojga staruszkow, ktory przez lzy w metrze spiewali jakis znany klasyczny utwor. Dlatego uciekamy przed jesienia na poludnie. Nalykac sie slonca przed zima. I od razu po wyladowaniu w Marsylii powitalo nas pieknie sloneczne kolorowe metro z pieknie kolorowo ubranymi ludzmi. W domu u Kevina tez pieknie i kolorowo. Jest u niego Marie z Kanady po prawie miesiecznej podrozy przez Europe, Kevin po pieciotygodniowej podrozy po Indiach. Oboje maja piekne kolorowe kajety z pamiatkami i wspomnieniami z podrozy.
O naszym wlasnym Stiegu Inge z Kumpli, ktory przed kazdym wejsciem do metra przypominal sobie, ze zapomnial wylaczyc toster, wiecej pisala Ewa w dzisiejszym wpisie (ampa.geogblog.pl). Dodam tylko, ze po kilku samotnych godzinach w domu, Eric zebral sie w sobie i odwiozl nas na pociag. Metrem.