Szykowal nam sie pierwszy nocleg poza coutch surfing. Gdyz Barcelona, podobnie jak Rzym, to czarna dziura dla couch surfingowcow. Nocleg poza CS i tak naprawde nie wiadomo gdzie. Mialysmy byc o 22 w Barcelonie i mialysmy wiedze, ze na plazy lepiej nie nocowac. No i liste kilkunastu hosteli. Po przyjezdzie dostalysmy jeszcze Ginny z Australii, ktora byla w tej samej sytuacji co my. I dostalysmy naprawde swietny hostel za 15 euro. W naprawde najlepszym mozliwym miejscu. Z darmowym internetem i sniadaniem. I mnostwem mlodych ludzi z calego swiata. No i z Ginny, ktora tez jezdzi sama po Europie przed rozpoczeciem studiow w... Krakowie. No bo czemu nie Krakow. Teraz czeka na nas, zeby ruszyc w dzien, chyba nieprzyzwyczajona do naszego tempa podrozowania, wiec koncze.
Szymus, potraktuj to jako mejl;*